Neutropenia u wcześniaków
Kiedy córka skończyła rok, zrobiliśmy kontrolną morfologię z racji
niedokrwistości wcześniaczej i suplementacji żelazem. Liczyliśmy, że po tym
badaniu będziemy mieli na dłuższy czas spokój z kłuciem Małej. Każde pobranie
krwi wiązało się z wielkim płaczem dziecka i ogromnym stresem z naszej strony.
To co zobaczyliśmy w wynikach
znowu wywołało u nas falę niepokoju, tak znajomą z pierwszych tygodni życia
córki. Bo o ile hemoglobina wyszła w normie, o tyle niewiele mówiące neutrocyty
były o wiele poniżej normy. Łudziliśmy się, że może to jakaś pomyłka
laboratorium. Niestety powtórna morfologia po 2 tygodniach wyszła jeszcze
gorzej.
Wizja spokojnego dzieciństwa dla
naszego wcześniaczka, przynajmniej w drugim roku życia, legła w gruzach.
Poprosiliśmy o konsultację wyników lekarza z poradni neonatologicznej, do
której należała córka. Pani doktor w arogancki sposób odesłała nas do… POZ.
Cóż, po raz kolejny okazało się, że jak zaczynają się problemy ze zdrowiem
dziecka (a zwłaszcza wcześniaka) to rodzic zostaje z tym sam i od jego
zaradności, zależy stan zdrowia malucha. A rzekoma opieka specjalistycznej
poradni neonatologicznej jest czystą fikcją.
Neutropenia, bo tak nazywa się
choroba, z którą borykamy się od blisko roku, oznacza obniżenie liczby neutrocytów
we krwi poniżej normy. Wiąże się z dużym ryzykiem wystąpienia ciężkich
infekcji. Przyczyny wystąpienia neutropenii mogą być różne. Najogólniej można
podzielić ją na neutropenię wrodzoną oraz neutropenię nabytą. Do neutropenii
nabytych zaliczamy nutropenię autoimmunologiczną, na którą cierpi nasza córka.
W praktyce choroba może przebiegać
różnie. Część dzieci mimo nie najlepszych wyników, nie choruje częściej niż
zdrowi rówieśnicy. Natomiast pozostałe dzieci chorują niemal non stop, co wiąże
się z pobytami w szpitalu, licznymi badaniami (z biopsją szpiku włącznie) i
leczeniem.
Konsultowaliśmy wyniki z kilkoma
hematologami dziecięcymi i mogę stwierdzić, że lekarze mają różne podejście w
przypadku dzieci z neutropenią, które nie chorują często. Otóż część lekarzy
stosuje zachowawczą diagnostykę polegającą na kontrolowaniu morfologii, co kilka
miesięcy. Kierując się zasadą, że leczy się dziecko, a nie wyniki. Inni zlecają
bardziej zaawansowane badania, jak np. sprawdzenie poziomu przeciwciał
granulocytarnych. Jeszcze inni uważają, że konieczna jest pełna diagnostyka,
włącznie z badaniem szpiku.
Podobnie rzecz się ma z jakże kontrowersyjnym
tematem szczepień. Tu również rysują się trzy stanowiska. Pierwsze: odroczone
wszystkie szczepienia do czasu poprawy wyników. Drugie: wykluczone żywe
szczepionki, pozostałe dozwolone. Trzecie: wszystkie szczepienia są zalecane,
bez względu na to czy są żywe czy nie. Zwolennicy ostatniej opcji tłumaczą, że
dzieci z neutropenią są bardziej podatne na choroby zakaźne, dlatego trzeba
wspomóc układ immunologiczny podając szczepionkę.
Chcąc oszczędzić córce kolejnych
stresów, uznaliśmy że dziecko będzie pod opieką lekarza hematologa preferującego
najbardziej liberalne podejście do choroby. To oznacza, że co kilka miesięcy wykonujemy
morfologię z rozmazem ręcznym. Natomiast jeśli chodzi o szczepienia, zaufaliśmy
najnowszym wytycznym z CZD, zalecającym szczepionki (również żywe) bez względu
na liczbę granulocytów.
Decyzja, co do wyboru lekarza, a
zwłaszcza sposobu leczenia, jaki reprezentuje, spoczywa znowu na rodzicach.
Czas pokaże, czy intuicja nas w tym przypadku nie zawiodła.
W wielu anglojęzycznych
publikacjach na temat neutropenii można znaleźć informacje, że choroba ta
częściej występuje u dzieci urodzonych przedwcześnie bądź z niską masą
urodzeniową (poniżej 2500 g.). niestety polskie prace naukowe na temat
neutropenii w ogóle nie odnoszą się do wcześniactwa.
Pocieszające jest to, że z neutropenii
autoimmunologicznej, dzieci z czasem wyrastają. Wszystkim dzieciom i ich
rodzicom, zmagającym się z neutropenią, życzę, aby ten moment nadszedł możliwie
szybko.

Komentarze
Prześlij komentarz